Oto ona :D piękna i analogowa Mamiya 645 pro.
Od kilku dni jestem szczęśliwym posiadaczem tego kultowego modelu i muszę się przyznać, że jak patrzę do torby i widzę Canona 5D i Mamiyę, nawet się nie zastanawiam. Nie miałem jeszcze okazji przetestować w boju (czyt. na klientach), ale nie omieszkam na najbliższej sesji tego zrobić. Tym czasem poodkurzałem głęboko zakopane akcesoria ciemniowe, które nieużywane od 10 lat, leżały po szafach pochowane. W pierwszej kolejności odnalazłem koreks do wywoływania negatywów i już 2 klisze mam za sobą. Cieszę się jak dziecko odświeżając swoją wiedzę o fotografii analogowej ze szkolnych lat. W kilka dni przerobiłem już 4 rolki filmów, w każdym po 14 klatek :D cała masa zdjęć. Klisze się skanują i jutro będę miał cały materiał w plikach to na pewno pochwalę się tutaj.
Materiał poniżej jest z dnia wczorajszego, kiedy to Marysia z 5D i ja z Mamiyą, spacerowaliśmy po uliczkach Wrocławia. Zdjęcia tylko z Canona, moje pokażę jutro (jak coś wyszło:-). Powiem Wam też, że fotografując analogiem, zwłaszcza średnioformatowym, gdzie klisza ma tylko 14 klatek, bardzo zastanawiałem się nad każdym ujęciem, czy aby na pewno to jest ta chwila, ten moment, który powinien być uwieczniony. Analog uczy ogłady i powściągliwości i mam nadzieję, że taka praca przeniesie mi się na cyfrowe aparaty.