Oto one, długo wyczekiwane przez wszystkich zainteresowanych zdjęcia z naszego urlopu :] Część robionych moją Mamiyą ale więcej Canonem, jest dużo ziarna, fajnych kadrów i dobrej zabawy.
Nikt jeszcze nie miał okazji ich oglądać, bo były obrabiane w tak zwanym międzyczasie. Minęły prawie dwa miesiące, a my już zapomnieliśmy jak tam było fajnie. Ale może zacznę od samego początku :D
10 sierpnia w poniedziałek, pomiędzy szykowaniem zdjęć i albumów dla naszych Młodych Par, było wielkie pakowanie, było też kilka kursów Oleśnica – Wrocław, a wszystko po to, aby spokojnie we wtorek rano wyruszyć do Czarnogóry na długo wyczekiwane wakacje. Pierwszy dzień nas nie rozpieszczał, od samego rana padał deszcz, było chłodno i nieprzyjemnie. Wypełniliśmy naszego amerykańca po dach bagażami, i wszystkie siedzenia, też były zajęte. W naszym autku ja, Marysia i Natan oraz Mała i Greg. W drugim amerykańcu Trophyc, Aga, Tadziu i Jasiu. A skład trzeci, to nasi dzielni motocykliści na Drag Starach – Jacek i Ewa.
W pierwszy dzień mieliśmy do przejechania około 800km drogi, i plan był taki, aby po przejechaniu przez Czechy, Słowację i Węgry przenocować zaraz za granicą Serbii.
Plan, jak to często bywa, nie do końca się udał. Co prawda dojechaliśmy do granicy Węgiersko – Serbskiej, ale tylko tam. Bo już celnicy nie chcieli nas dalej przepuścić. Nasza trzecia załoga zamiast paszportów zabrała karty pojazdów swoich motocykli :P hehe…
Zawróciliśmy z powrotem na Węgry do najbliższego miasta, które zwało się Szeged i tam po kilku kwadransach udało nam się znaleźć „pokoje w motelu”. Celowo dałem cudzysłów, bo pokojami ciężko to było nazwać, a motel ten to zwykłe baraki były. Ale była noc i nie mieliśmy ani czasu, ani chęci, aby szukać dalej.
Rano po burzy mózgów, zapadła decyzja. Ewa z Jackiem zostają w Szeged i czekają na kuriera, który na drugi dzień z rana dowiezie im paszporty, a my lecimy dalej zgodnie z planem.
Drugiego dnia pogoda była już bardziej przyjemna, nie było za gorąco, nie było deszczu, czyli idealnie do jazdy. Przed nami 700 km i cała Serbia a wieczorem granica z Czarnogórą. Naszym miastem docelowym był Ulcinij, położony przy wielkiej plaży, prawie na granicy z Albanią.
Pierwszy dzień na plaży, tutaj nie ma co się rozpisywać, bo już prawie do końca była tylko sielanka. Plaża koło nas, była bardzo podobna do tej w Polsce, czyli piasek, tylko ciemniejszy, łagodne wejście do morza i na dobrą sprawę nic więcej. Mieliśmy też w niedalekiej okolicy wybrzeże bardziej skaliste i ciekawsze pod kątem nurkowania z maską, rurką i płetwami, na które wszyscyśmy się nastawili :D Były kolorowe rybki, były kolczaste jeżowce, były muszelki i wszystko to co jest potrzebne do dobrej zabawy nad morzem :D Dodam jeszcze że nasi dzielni motocykliści dojechali na drugi dzień cało i zdrowo.
tutaj Marysię uchwyciła Mała…
Wycieczka do starego miasta Ulcinij. Zwiedzaliśmy najczęściej wieczorami, bo w dzień upał był nie do wytrzymania wszędzie poza plażą lub skałkami.
skałki, skałki, skałki…
Stare miasto Bar, bardziej ruiny niż miasto. Tutaj zanim wdrapaliśmy się na górę, zjedliśmy obiad w fajnej kolorowej knajpce, jagnięcinka była wyśmienita :D
Kolejny dzień, tym razem zaczęliśmy go troszkę wcześniej, bo już około 5 rano. Wyjechaliśmy wybrzeżem, aby zrobić zdjęcia ślubne Małej i Grześkowi. Przy okazji też szukaliśmy miejscówek pod sesję plenerową naszej innej Młodej Pary, którą mieliśmy zaplanowaną za kilka dni.
skałki, skałki, skałki… byliśmy tam chyba częściej niż na plaży, którą mieliśmy pod nosem.
zdjęcie skoku zarejestrował Jacek :]
nocna eskapada na miasto… zdjęcie naszej trójki zrobił Jacek
skałki, skałki, skałki :P
Dzień ostatni, wielkie pakowanie na powrót. To były jedyne wakacje na których z własnej woli chyba ze cztery razy wstawałem około 5 rano :P Marysia z Natanem rano biegali po plaży, żegnając się z morzem, fafik czyli mały piesek który się przyplątał do Jacka, biegał razem z nimi. A my powoli przy kawie zbieraliśmy się do drogi powrotnej.
Droga przebiegała bez zakłóceń, jeszcze w Czarnogórze za punkt wycieczki obraliśmy sobie rzekę Tara i najwyższy kanion w Europie. Do tego miejsca, z którego jest najlepszy widok nie mieliśmy czasu się wdrapywać, ale wystarczyły widoki z mostu na rzece Tara :] Nocleg też w Szeged na Węgrzech ale już w innym miejscu. Dnia 25 sierpnia zawitaliśmy w domu.