Odkąd tylko pojawił się we Wrocławiu, zaplanowaliśmy, że wybierzemy się tam na zabawę , szaleństwa i zdjęcia. Późnym popołudniem cała nasza trójka zapakowała się w naszego amerykańca haha i podjechaliśmy do lunaparku, który jak pewnie większość Wrocławian zauważyła, jest obok mostu Grunwaldzkiego. Prawdziwa uczta kolorów zaczęła się jak już zaszło słonko, które świeciło całe popołudnie, wtedy lunapark rozświecił się tysiącem światełek. Właśnie na to liczyliśmy… i na zdjęcia :]
Oczywiście staraliśmy się korzystać ze wszelkich dobrodziejstw takiego miejsca :] Natan skakał na gumach, był straszny dom, była namiastka rollercoastera, strzelaliśmy z wiatrówki, rzucaliśmy do celu i robiliśmy zdjęcia. Na deser zostawiliśmy sobie wielkie koło, które na prawdę robi ogromne wrażenie, zwłaszcza jak już się jest na jego szczycie. Odpuściliśmy tylko te najszybciej kręcące się giganty, ale nie robienie zdjęć :P
Ale koniec blabla-nia :] zobaczcie to, co my przeżyliśmy…
Oczywiście Natan, po tatusiu ma wielki talent do robienia zdjęć :]
takie miny nasz syn strzelał, kiedy coś chciał :]
już na końcu naszej wycieczki, późną nocą biegaliśmy jak szaleni z latarką malując światłem po matrycy :] ludzie, którzy obok przechodzili spoglądali w naszą stronę z dziwnym wyrazem twarzy…