Zupełnie parę dni temu zrobiliśmy sesję narzeczeńską dla Karoliny i Łukasza. Na rozmowie parę tygodni przed zdjęciami, zachęcili nas do tego, aby sesję zrobić u nich w domu. Wiecie 100-u letni dom, stare meble (jak się okazało niekoniecznie takie stare, rewelacyjnie postatrzone przez Karolinę) – zupełnie nasze klimaty. Oczywiście zgodziliśmy się, bo to był wyśmienity pomysł. Na miejscu okazało się, że jest jeszcze jeden mały osobnik, który nie opuszczał nas ani na chwilę. Niestety nie pamiętam już imienia (skleroza niestety), ale mam nadzieję że sami zainteresowani nie omieszkają podpowiedzieć w komentarzu. Oczywiście zdjęcia są jeszcze gorące a Karola i Łukasz ich nie widzieli :]
Zapomnieliśmy, że na zdjęcia załapał się też szczekająco, gwiżdząco, gulgoczący Czesio… ten ptaszek na prawdę wdaje niesamowite dźwięki